piątek, 29 maja 2015

Moja włosowa historia

Cześć.

Urodziłam się z bujną, ciemna czupryną.

Z czasem moje włosy jaśniały .

 

 

Były cieniutkie i proste.  Bardzo podatne.

Codziennie wiązane, na wielkie wyjścia zaplatane w warkoczyki w celu uzyskania fal. Myte tym, co było pod ręką. Zazwyczaj szamponem "Bambino". Oczywiście nie było mowy o odżywce (a co to wgl?!). W efekcie włosy strasznie się kołtuniły, a przy czesaniu cierpiałam katusze.

 

 

 

I tak minęły czasy dzieciństwa.

Przyszła pora na gimnazjum i eksperymenty.

Modne były grzywki typu "emo". Też chciałam taką mieć, nie biorąc pod uwagi tego, że włosy nie bedą się układać. A co tam!. I tak przypadkowo wyczarowałam sobie grzywke na prosto! Krzywo podcięta, musiała być spinana po bokach. Koszmar.

W między czasie rozjaśniłam spód włosów.

 

 

Grzywka bardzo mnie męczyła. Po kilku godzinach zbijała się w strąki. Już wtedy nie ruszałam się nigdzie bez grzebienia. Poczekałam rok, aż podrośnie i zaczęłam zarzucać ją na bok. Długie włosy były nudne, więc stwierdziłam, że dziabne sobie je troche. Zostałam z włosami za ramiona. Były tak gęste, że nie potrafiłam sobie z nimi poradzić. Do akcji wkroczył fryzjer.

Nakazałam fryzjerce ujarzmić włosy i wyczarować moją wymarzona grzywkę na bok. Zostałam z połową włosów na głowie.

 

 

Tak chodziłam przez pół roku. Potem zaczęłam związywać włosy. Kucyki, warkoczyki przypadły mi do gustu. Włosy sporo podrosły. I tak sobie żyły, aż natrafiłam na filmik Karoliny ze "Stylizacji" o tym jak zapuścić włosy, jak je olejować. Zaczęła się moja przygoda z włosomaniactwem. Na pierwszy ogień poszła Vatika olej kokosowy, potem domowa maska z żółta, olej rycynowy, nafta, płukanki. Wciągnęłam się.

Któregoś dnia zapragnęłam mieć czerwone włosy. Kupiłam szampon koloryzujący z Joanny i tak przeżyłam pierwsza koloryzacje włosów. Co działo się potem to istne kombo. Włosy musiały być myte dwa razy dziennie, żeby jakoś wyglądać. Byłam zrozpaczona. Z tym płaczem udałam się do fryzjera. Fryzjerka nałożyła mi ampułkę, która nic nie pomogła. W miarę wypłukiwania koloru skóra głowy wracała do siebie.

 

 

 

Przez kolejny rok miałam czerwone włosy, które dawały mi mnóstwo komplementów. Były moją wizytówka.

W lipcu 2013 roku nadszedł czas na zmiane. Czerwony kolor znudził mi się, za szybko się wypłukiwał, dawał odrosty. Stwierdziłam, że wracam do naturalnego. Zrobiłam ombre. Wyglądałam troche jak ruda wiewiórka.

 

 

Pochodziłam tak do października i pofarbowałam włosy na brązowo. Wyszedł czarny. Potem pofarbowałam je jeszcze kilka razy. Następnie wykonałam ombre.

Tak wyglądają moje włosy obecnie :)

 

 

 

 

 

 



Czego używam:
- do codziennego mycia szampon Babydream lub Facelle
- do oczyszczania włosów szampon Barwa 
- odżywka Alterra granat i aloes
- maska Kallos Keratin
- wcierka Jantar
- olej kokosowy Nacomi i olej Babydream Fur Mama
- końcówki zabezpieczam serum arganowym z Mariona
- stylizuje włosy żelem z siemienia lnianego

 

 Pozdrawiam !

czwartek, 28 maja 2015

Hej !

Cześć wszystkim ! 

Mam na imię Milena. Od dawna nosiłam się z zamiarem utworzenia bloga. Pragnę podzielić się z Wami moim życiem i szczególną miłością do włosów. Liczę, że zostaniecie ze mną na dłużej.
Pozdrawiam ! :)